Polska wraca do komunizmu? Ekonomia sharing w natarciu

W świecie, w którym konsumpcjonizm stał się nowotworem trawiącym ludzką duszę, pojawia się grupa ludzi, którzy chcą wszystko zmienić… Brzmi jak wstęp do filmu science fiction? Taki scenariusz jest dziś rzeczywistością. Z tą różnicą, że grupa „rewolucjonistów” rośnie do olbrzymich rozmiarów, a nieśmiała idea staje się obowiązującym trendem.

Ekonomia dzielenia się (ang. sharing economy) przywędrowała do nas z Zachodu. Społeczeństwo amerykańskie, zmęczone kryzysem i ciągłym dążeniem do posiadania, powiedziało „dość!”, wprowadzając ideę współdzielenia. Czy sharing economy ma szansę zagościć na stałe również w polskiej gospodarce?

Na początku był kryzys

Amerykanie, naród znany ze swojego indywidualizmu, podsunęli naszej części świata model współdzielenia. To zjawisko, które zaczęło nasilać się wraz z kryzysem ekonomicznym. Ludzie dostrzegli w dzieleniu się szansę na oszczędność. W ten sposób powstały portale, które kojarzą ze sobą kierowców i pasażerów, idea zakupów grupowych, czy serwisy, w których znajdziemy mieszkania do wynajęcia na krótki okres czasu oferowane przez osoby prywatne.

Sposób na oszczędność czy powrót do komuny?

Zwolenników tego typu rozwiązań nie brakuje. Twierdzą, że nie ma nic złego w minimalizowaniu kosztów poprzez dzielenie ich z innymi ludźmi. Oferowane rozwiązania są stale rozbudowywane pod kątem wiarygodności korzystających z nich osób. Prędzej bowiem skorzystamy ze wspólnego przejazdu z osobą, która ma pozytywne rekomendacje od innych użytkowników niż od zupełnie obcej osoby.

Przeciwnicy zarzucają, że ekonomia dzielenia się przypomina reżim komunistyczny, w którym pracowało się razem dla dobra ogółu. Te zarzuty skutecznie odpiera Rachel Botsman w swojej książce „Co moje, to Twoje”. Podkreśla, że w komunizmie korzyści ze współdzielenia miała głównie grupa, podczas gdy obecnie to jednostka zyskuje na wymianie i współpracy. Jeździmy razem, bo jest taniej, pomagamy sobie wzajemnie, bo to pozwala na szybsze uwinięcie się z pracą.

Za wszystkim stoją korporacje

Rozwiązania oparte na sharing economy z założenia mają służyć ich użytkownikom. Nie sposób jednak nie zauważyć, że na pomyśle bogacą się ich twórcy. Duże korporacje stają się monopolistami, są wysoko wyceniane. Firmy, które opierają się na społecznościowym modelu biznesowym tworzą jednak nową strukturę – czynią użytkowników akcjonariuszami, a zarazem współwłaścicielami. Przykładem jest popularna aplikacja do wspólnych przejazdów, Yanosik AutoStop – Wejście spółki Neptis na Giełdę było dla nas czymś naturalnym. Chcieliśmy, żeby zarówno użytkownicy Yanosika AutoStop, jak i jego starszego brata, Yanosika, poczuli, że mają wpływ na kształt aplikacji, że nie są tylko marionetkami w jakiejś korporacyjnej machinie, ale współtworzą rozwiązanie, z którego sami korzystają – podkreśla Adam Tychmanowicz, twórca obu aplikacji, prezes Neptis S.A.

Wszystko do pożyczenia

Dzielenie się nie jest wynalazkiem współczesności. Od lat funkcjonują wypożyczalnie płyt DVD, nie wspominając o bibliotekach. Trend ten idzie jednak o krok dalej: o ile dzielenie się książką, filmem, rowerem, samochodem, a nawet mieszkaniem nie jest już dla nikogo zaskoczeniem, o tyle wypożyczenie dziadków na weekend czy dziewczyny na bal, budzi spore kontrowersje. Zwolennicy mówią, że dopóki nikomu nie czyni się tym krzywdy, to dlaczego nie korzystać? Przeciwnicy zarzucają przekraczanie granic moralności.

Dzisiejszy świat wymusza na społeczeństwie obsesję własności. Ekonomia dzielenia uczy ludzi, by znaleźli wartość we współdziałaniu. Rozwiązania takie, jak wspólne przejazdy, zakupy grupowe, crowdfunding, czy house sharing zostały stworzone dla ludzi i to oni na nich zyskują. Nie tylko oszczędzone pieniądze, ale również ciekawe znajomości i przeświadczenie o tym, że działając razem, każdy z osobna może mieć więcej.

PR

No posts found